Słyszę właśnie, że Władysław Bartoszewski zwany profesorem tak często, jakby to było drugie imię ( ba, gdzie tam, jakby to było jego chrzestne imię ) skończył tylko maturę. W czasie okupacji.
Oczom nie wierzę, uszom nie słyszę.
Wchodzę zatem w internet. I faktycznie. Widzę, studiował, ale tak nie do końca skończył. Hmm, jak słodko. Zupełnie jak magister Kwaśniewski, do którego wyształciuch pasuje jak ulał. Tytuł profesora, używany jakoby to było pierwsze, wpisane do dowodu imię, Profesor Bartoszewski otrzymał honorowo, gdzieś tam w Bawarii. Nie jest łatwo znaleźć gdzie. Profesor honorowy czy na słowo honoru? Hańba, hańba, hańba. Czy ktoś zakrzyczy? Mógłby na przykład senat UW.
Doctor Andrzej Lepper, Profesor Bartoszewski. Tak daleko a tak blisko. Lepper wszakże ma na tyle dobrego smaku, że się tytułem doktora nie prezentuje. Gdyby był hucpiarzem pewnie by tak robił.
Czy wiesz również, że ta ostoja uczciwości próbowała sił w biznesie jako przewodniczący Rady Nadzorczej "Lotu"? Staszek chce popróbować sił w biznesie, stwierdził kiedyś minister skarbu SLD Kaczmarek osadzając na prezesim stolcu ogromnego PSE Staszka Dobrzańskiego z PSL. Ile to było jazgotu, zresztą słusznego. A tu okazuje się, również drogi Władysław próbował sił w biznesie. Kompetentna z maturą ikona PO popróbowała sił w biznesie. Gazeta Wyborcza ani Julia Pitera nie ustosunkowały się do tej kwestii do dziś.
No i mamy. Bartoszewski ochrzczony imieniem Profesor tak jak wiejski nauczyciel muzyki w szkoły podstawowej tytułem psora.
